=] sylwester 2oo4 [=
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
=] sylwester 2oo4 [=
podobne
:] 2 Stycznia 2oo4 [:
Nazwa substancji : Extasy (sztuk 2 : D&G, TP (zolte)
Poziom Doświadczenia : Mj, Haszysz, LSD, Ecstasy, Grzybki, Amfetamina, Tussipex
Sposób zażycia : Połknięte
Set & Setting : wynajęta chata, super klimat, świetni ludzie
Zaczynamy :
Wszystko zaczelo sie w ostatni grudniowy poranek. Byl to 31 naszego bylego 2003 roku. Bylem podekscytowany wyjazdem, nie moglem sie go doczekac. Sloneczko pieknie swiecilo, promyczki ginely wtopione w szare plyty chodnikowe. Wlasnie, nie bylo sniegu - to byl moj jedyny problem.
Okolo godziny 13 nagralem plytki i bylem przygotowany na to co mialo nastapic. Zebralismy sie ok. 15 na dworzu i oczekiwalismy na "wyruszenie". Dostalismy sie na stacje szybko i w zasadzie bezproblemowo. Zebralismy ludzi, wpadlismy do pociagu i czekalismy na konduktora. Nie mielismy biletow, wiec postanowilismy przekupic Pana Mundurowego :) Przed ta jakze spontaniczna akcja wytrabilismy po dwa piwa i spalilismy co nieco Mj, aby jechalo sie plynniej i przyjemniej. Po dotarciu na miejsce okazalo sie, ze fazka przyjemnie sie rozkrecila.
Drzwi od domku otworzyly sie z hukiem. Niczym woda z odkreconego hydrantu wlalismy sie pospiesznie do pokoi celem pozostawienia denerwujacego okrycia i bagazy. Przeteleportowalismy sie na czesc "jadalno - taneczna", aby sie oswoic z otoczeniem. Sprzet rozstawilismy szybko, zajelismy sie oswietleniem (aaach ten Strob - slonce ;)) i pomalu zaczelismy wkrecac sie na Dance-floorze. Polecialy szybsze kawalki Goa, troche Psytrancu, co zachecilo nas do dalszej ofensywy. Pozytywnie wykreceni uderzylismy do szamy, aby z pelnymi brzuchami wchlonac nieco magicznej substancji znanej jako THC. Pierwsze kleby dymu wtargnely do naszych pluc niczym Gargamel do chaty skapo ubranej Smerfetki. Droga do sklepu pomalu okazywala sie iscie ksiazkowa wedrowka. Gdy zdecydowalismy sie na dalsza droge na naszych twarzach zagoscily promienne banany, THC oraz alkohol dawaly o sobie znac.
Napotkawszy po drodze apteke nabylismy w niej Rutinoscorbin, ktory jak wiadomo szczyci sie spora zawartoscia witaminy C, ktora podobno przyspiesza oraz stabilizuje "ladowanie" sie Mdma. Z pelnymi kieszeniami roznych dobr spozywczych dotarlismy do domu. Impreza zaczynala sie juz rozkrecac, ludzie wlewali sie do srodka. Optymistycznie nastawieni wtargnelismy na parkiet co zaoowocowalo u niektorych wystapieniem dziwnej miny na buzce. Muzyka juz wtedy wydawala sie niezwykle absorbujaca i wypukla.
Godzina 23:00
Ludzie oraz klimat panujacy naookolo byl niezwykle przyjemny. Udalismy sie do pokoju, aby wszamac nabyte wczesniej krazki.
Bylo ich kilka rodzajow. Zolte TP, D&G (Dolce&Gabbana), Rozowe Samoloty, Blyskawice (Pioruny) oraz Coca&Cola znajdowaly sie w naszym posiadaniu. Wybralismy szybkie i prawie ze "losowe" wcinanie. Trafilo mi sie zolte TP. Sprawdziwszy uprzednio nasze "zdobycze" na www.pillreports.com bylem nastawiony optymistycznie i imprezowo.
Chap. Zapita 3 lykami jakiegos chemicznego badziewia zolta pigulka smignela przez moj przelyk w mgnieniu oka. Moglem niemalze uslyszec jak upada mi na dno zoladka. Teraz sie zacznie pomyslalem.
Godzina 23:30
Cieplo w brzuchu. Pije wodke. Dzialanie Mdma zaczynam odczuwac coraz intensywniej. Delikatne dreszcze obiegaja moje cialo niczym szukajace pokarmu mrowki. Przyjemne uczucie prawie automatycznie kieruje mnie na parkiet. Dobiegajace mnie szybkie dzwieki, fale bassu rozbiegajace sie po calym ciele przyciagaja mnie nieublaganie. Widok moich znajomych tanczacych w migajacym swietle koloroskopu wprowadza mnie pomalu w interesujacy stan. Tanczac wsrod nich moge niemalze dotknac i posmakowac kazdego dzwieku wydobywajacego sie z kolumn rozstawionych w pokoju. Sciany pomalu oddalaja sie, nadajac pomieszczeniu wieksze i pojemniejsze wymiary. Unosze rece slyszac kolejne miazdzace przejscie "Arthy".
Godzina 0:40
Alkohol roznosi przyjemne cieplo po moim brzuchu zachecajac mnie do daleszej konsumpcji ognistej wody. Umysl jednak pozostaje na tyle trzezwy, aby ostrzec mnie przed jakze niechcianym przepiciem zoltej TP.
Na parkiecie czuje sie znakomicie, tancze nie przejmujac sie niczym.
Godzina 1:50
Jest wesolo. Latamy po pokojach, sprawdzajac co kazdy robi. Znow jestem na parkiecie. "Ktora jest godzina?". Ledwie slyszalne krzyki kolegi dobiegaja do moich uszu i koncentruje na nim swoja uwage. Pada plan, aby zarzucic drogie kolko. Zgadzam sie, jednak ostra faza towarzyszaca mi do tej pory wydaje sie byc na tyle silna, ze ochoty na druga pixe wydaje sie byc slaba.
Jest juz w moim przelyku. Opuszcza go pomalu dostarczajac mi sensacji na cialym ciele. "No to poszla.". Godzina 2:00. Po kilku sekundach od momentu, gdy Mdma siegnelo zoladka mam wrazenie, ze juz zaczyna chwytac. Jakos mocniej. Szybciej. INTENSYWNIEJ.
Godzina 2:30
Koncentruje wzrok na kazdym elemencie otoczenia, ktory wydaje sie byc inny, odleglejszy i w jakims stopniu mnie zaciekawia. Kolory wydaja sie byc bardziej wyraziste, kontury obiektow wydaja sie swiecic i przyciagac wzrok. Zaczynam znow szalec na parkiecie. Razem ze znajomymi wpadamy na parkiet i to my zaczynamy dyktowac warunki tej zabawy. Ludzie odsuwaja sie pomalu i kieruja wzrok na nas. Szybkie i ane z plynaca muzyka ruchy przyciagaja wzrok reszty imprezowiczow. Swiat staje sie odlegly. Z zaciekawieniem zamykam oczy.
...
Kolorowy tunel zlozony z miliona elementow zmienia swoj ksztalt oraz barwy nieustannie falujac. Przygladam sie tej spektakularnej scenie i zaczynam czuc sie jeszcze lepiej. CEV (Closed Eyes Visuals) sa wyrazne i takie jakie je sam kreuje.
Godzina 4:00
Ciagle na chodzie. Najwyrazniej doprawiono je czesciowa Speedem. Nie przejalem sie tym, ani nie zdenerwowalem. Jest ok. Biegam, tancze, rozmawiam z ludzmi i nawiazuje nowe kontakty. Lekko wymeczony padam na lozko, aby po chwili znow palic z magicznej bluby.
Godzina 6:00
Idziemy spac. "Jakie spac - cholera.". Energia mnie roznosi, ale impreza potoczyla sie inaczej niz planowalismy. Wlasciciel sie schlal i zrobil awanture, konczac impreze od jego ogniska - dance flooru. Wkurwilem sie.
Po krotkiej kombinacji udalo nam sie wydostac z budynku. Skierowalismy sie do drugiej posiadlosci, w ktorej bylo znacznie ciekawiej.
Cala noc mialem z glowy. Nie spalem, nie przykladalem sie do snu. Nie mowilem tez za duzo, jedynie na poczatku. Zajety rysowaniem na piatej butelce z kolei staralem sie odzwierciedlac stan mojej swiadomosci przy pomocy czerwonego markera.
Godzina 6:30
Ide do ubikacji. Siku. Mam dosc silne i przekonywujace omamy sluchowe. Wychodzac z WC zauwazam wiele ludzi. Tanczy obok mnie dziewczyna, ktora pamietam z parkietu. Przechodzac przez nia niczym przez ducha uswiadamiam sobie, ze pojawily sie u mnie OEV'y (Opened Eyes Visuals). Lekko zaniepokojony laduje znow w pokoju.
Godzina 13:30
Jestem w drodze do domu. Pociag sie nie spieszy, a czas plynie wolno. Czas mija mi przyjemnie na rozmowie z ludzmi i obserwacja wszystkich obecnych na imprezie.
Godzina 16:00
Laduje na chacie. Po krotkiej rozmowie z rodzicami i maxymalnie skroconej wersji relacji zmykam pod prysznic i laduje w wyrku. Film ogladany 2 pokoju obok wydaje sie byc nie tym czym jest. Glosy aktorow brzmia niczym rozmowy moich znajomych z imprezy. Z ciekawoscia nasluchuje tego omamu sluchowego.
Pobudka o godzinie 8:30. Czuje sie wypoczety i rzeski. Sylwestrowac noc trwala dla mnie 3 dni.
Koniec.
Czy to mnie jakos zmienilo : Ludzie sa tacy ... "inni" pod wplywem Mdma. Raz na jakis czas - tak. Czesto - nie. Moze na przyszlego sylwestra...
Pozdrawiam,
- 8324 odsłony