Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

2 x badtrip

2 x badtrip

No wiec tak. Chcialbym sie z wami podzielic moimi kilkoma Tripami na MJ. Nie

chce mi sie tego juz dusic w sobie. Ludzie z mojego otoczenia (oprocz kilku

osob, ktory mieli tez bad tripy) kompletnie nie wiedza co to jest prawdziwy

bad trip. Dla nich jest to zmula, jakas chujowa rozkmina itd. Wkurwia mnie

takie podejscie. Do rzeczy....





Data: Poczatek grudnia 2001.


Miejsce: Park miejski,jakies 300 metrow od KMP.


Osoby: Ja,plus ekipa okolo 10 osob.


Uzywka: Mj





No wiec po zakupieniu zielska,uderzylismy do parku na laweczke. Miejsce bez

przypalowe. Ciemno, malo ludzi itd.


Standardowo jak dla mnie, zaczelismy atakowac polowke na 3. Po takiej

ilosci, zawsze mialem lajtowa faze, pozytywne rozkminy i ogolnie przyjemna

fazke. Po spaleniu daru natury, postanowilismy uderzyc na miasto. Juz po

wyjsciu z parku, zaczely mnie meczyc dziwne odczucia. Raz bylo mi cieplo, raz

zimno(wczesniej mialem juz takie jazdy, ale te byly nadzwyczaj mocne) -

potraktowalem to jako cos smiesznego. Idac dalej miastem w grupie, ktora

wygladala na ekipe Japonskich saneczkarzy(wszyscy minusy), zobaczylem

mojego starego. Przypal pomyslalem, bo nawet mu Czesc nie

powiedzialem. Wbitka. Cisniemy dalej przez miasto, chamsko pizga. Ubrany bylem

zle. Cieniutka kurteczka, brak czapki, rekawiczek a zimno strasznie. Ciagle

meczyly mnie skoki temp.(raz zimno raz cieplo). Dalej dolaczylo do tego

naprzemienne uczucie lekkosci i ciezkosci. Cos jest nie tak. Moze naprawde

jest mi zimno, a ja tego pod wplywem fazy nie czuje. Chcac walczyc z

negatywna faza, wsadzilem rece do kieszeni w spodniach. I to byl moj

blad. Idac tak przezmiasto mialem ciagle wrazenie, ze czucie w moim ciele

zanika. Zle, jakby z opoznieniem odbieralem bodzce zewnetrzne. Trzymajac rece

w kieszeni, mialem uczucie, jakby moje dlonie dotykaly bezposrednio

kosci. Postanowilem zmienic kieszenie. Wlozylem zmarzniete lapska do

kurtki. Ide, ide i nagle faza, ze mi rece do klatki piersiowej wchodza. Patrzy

w dol a tu FILM. Lapska miedzy jelitami kurczowo trzymaja sie

kregoslupa. Jak debil machalem rekama na srodku miasta, a moi kolesie

zacieszali, ze probuje lapac platki sniegu. Strasznie. Po tym filmie, zylem w

innym swiecie. Po dojsciu na miejscowke, poczulem dziwne kucie z tylu

glowy. Wygladalo to na zapalnik boomby. Tyk, Tyk, Tyktyktyktyk Tyyyk i mocne

pulsjace kucie w glowie. I znow bad trip. Pierwsza mysl. Pekla mi zylka w

glowie, mam wylew krwi i zaraz umre. Usiadlem na schodach i odciety od

swiata prosilem w myslach boga, zeby faza zeszla i zebym dozyl jutra. Z

ratunkiem przyszedl moj dobry koles. Zaproponowal, abysmy udali sie do

niego, gdzie da mi cos cieplego do picia itd. Nie majac innych pomyslow na

walke z tym tripem, postanowilem ze pojde do niego. W czasie drogi

probowalem walczyc z faza, czego skutki byly katastrofalne. Idac chodnikiem

slizgnalem sie na zamarznietej kaluzy. Szok kurwa. Nie czuje ciala! Co sie

zemna dzieje? Czy w glowie mam krwiaka, ktory cos blokuje? Po jakis 30

sekundach od slizgniecia, od lewej podeszfy poczulem cieplo, ktore stopniowo

lewa strona mojego ciala kierowalo sie do punktu, gdzie jak myslalem pekla

mi zylka w glowie. Po dotarciu tej energi do glowy, dopiero poczulem

faktyczne slizgniecie. Co za koszmar. Po dojsciu do domu kolezki, zjadlem cos

cieplego i bad trip jakos ustapil. Mialem nie palic... Mialem ...


I znow ...





Data: Sylwester 2001.


Miejsce: Domowa impreza.


Osoby: Ja, plus ekipa okolo 20 osob.


Uzywka: Piwo, MJ i pierwszy raz w zyciu amfetamina.





Po dotarciu do kolesia rozgoscilismy sie. Chlopaki zaczeli meczyc szklo a

ja powoli popijalem browarka. Mialem nie palic a jednak. Skuszony zapachem

trawki w sumie sam spalilem gdzies cos kolo polowki. Po wypiciu kilku

browcow, czulem faze czysto alkoholowa. Po jakis 30 minutach zaczela sie

wkrecac MJ. Pozytywnie, light. Staralem sie nie myslec o Bad triipie, ktorego

mialem miesiac temu. Podkrecony piwskiem wyskoczylem na parkiet. Po chwili

tanca do jakies techniawki zrozumialem, ze moja lewa strona nie

wspolpracuje z prawa. Lewa strona byla strasznie spowolniona. Wygladalem na

debila, ktory nie umie tanczyc. Nie chcac robic z siebie blazna, wjebalem

dupsko na kanape. Siedzialem tak pomiedzy dwoma glosnikami, z ktorych

leciala glosna lupanka. Ku swojemu zaskoczeniu w jednym glosniku slyszalem

muze, a w drugim jakies demoniczne glosy. Nie! Tak nie moze byc. Wrocilem na

parkiet, skad po jakis 5 minutach ewakuowalem sie do kibla, meczony silna

checia oddania moczu. Wyciagam meskosc, sikam i mysle: Jezu. Nie czuje ze

sikam. Patrze na ptaka a sik leci. Pierwsza mysl: Wpadne do pokoju, walne sie

kolo jakies dziewczyny i zleje sie w gacie. Po okolo 2 godzinach meczenia

sie z tymi tripami faza po MJ zaczela spadac, wyganiana przez dostawy fazy

%. Jakos kolo 0:00 zmienilem lokal imprezy. Udalem sie do innego

kolesia. Zabawa na calego, dziewczyny, duzo alkoholu, dobra muza i zajebisty

klimaty. Jakos kolo 3:00 odczulem straszna sennosc. Z pomoca przyszla mi

`kolezanka`:


- Chodz do kibla,pomoge Ci wstac na nogi - powiedziala


Po namysle mowie:


- Mozna isc.Zabawa przeciez dalej sie kreci.


Po tym dialogu zamknelismy sie w sraczu. Myslalem, ze laseczke mi zrobi czy

cos(hehe), a ona sypla scieche wielkosci dwoch moich palcow.


- Nie nie nie mala. Nie wciagam


- Posypalam to ciukaj. Jak ja wezme to umre, bo juz za duzo dzis wzielam.


Wziety pod chuj, nie majac pojecia o amfetaminie zajebalem sobie scieche z

guma i tak mietolilem ja. Godzina 6:00 ludzie sie zmywaja, czesc spi a ja

zapierdalam na parkiecie.





Okolo 12:00 uderzylem na chate. Stara przygotowala pierogi, ktorych

konsumcja byla nad wyraz smaczna. Nastepny dzien, okazac sie mial najgorszym

dniem w moim zyciu. Do rzeczy. Siedzac na pierwszej lecki, znow zaczely sie

pojawiac problemy z kordynacja lewej i prawej strony mojego ciala. Raz

lepiej czulem jedna, raz druga. Pod pretekstem choroby zwolnilem sie do

domu. Przez caly tydzien mialem koszmarne fazy. Chcialbym zaznaczyc, ze nic

nie pilem, palilem itd. Najgorsze rzeczy dzialy sie wieczorami. Budzilem sie

zlany potem probujac zlapac oddech. Wydawalo mi sie, ze musze pamietac o

oddychaniu. Jazda straszna. Gdy jedna faza mijala, przychodzila

nastepna. Potrafilem sobie wmontowac faze, iz moje serce nie bije

itd. Straszne. Meczylem sie tak okolo tygodnia. Wyslalem nawet email do

jakiegos psychologa. Po jakims czasie wszystko wrocilo do normy. Do tej pory

nie wiem, czy byl to zjazd po amfetaminie, czy byla to reakcja mojej glowy

na 2 ciezkie bad tripy. Znalazlem w necie informacje, ze ciezkie fazy jakie

mialem spowodowane moga byc ukrytym lekiem o wlasne zycie itd. Wogole

swietnie wiem, ze kazde uzywki moga ujawnic jakies choroby psychiczne. Od

tej pory mialem nie palic. Pelna mobilizacja! Nie chcialem wygladac, jak

jakies warzywo.





Podsumowujac:





Od tych dwoch tripow moj stosunek do uzywek zmienil sie. Toleruje tylko

picie(jak narazie, nie widzialem jeszcze bialych myszy), aczkolwiek kilka

razy zapalilem jeszcze MJ. Za kazdym razem gdy thc krazylo w moim

ciele, zylem z ciaglym strachu. Nie bylo juz lajtowych faz tylko strach i

prosby do boga, zeby nie zaatakowal mnie jakis bad trip. To nie bylo juz to

co kiedys. Od Wrzesnia roku 2002 nic nie bakam. Szczerze mowiac mam full

okazji, aczkolwiek mowie NIE. Kazdy z Was, kto na problemy z dragami powinien

dostac takiego kopniaka.





Ps. Text ten dedykuje wszystkim tym, ktorzy doznali bad tripow. Wiem co to

za koszmar! Trzymajcie sie!

Ocena: 
natura: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media