i i ii bania oraz podsumowanie 9-iu miesięcy palenia...
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
i i ii bania oraz podsumowanie 9-iu miesięcy palenia...
podobne
- Doświadczenie:
- alkohol (wiele razy)
- tussipect-efedryna (kilka razy)
- benzydamina (jeden raz,
nie polecam) - Aviomarin (1 raz też nie polecam :/)
- amfetamina (hmm.. spróbowałem i
postanowiłem nigdy więcej tego nie brać, nie jestem jakimś dresem i nie biore prochów) -
No i najważniejsze ZIELSKO, MJ, TRAWA, MARIHUANA jak kto woli (na dzień dzisiejszy paliłem
dziesiątki razy czasami codziennie przez np. 2 tygodnie)
- Nazwa zapodanej substancji: MJ (THC ;))
Set&Settings: Miałem wtedy palić pierwszy raz, miałem z 2
kolegami zakupiony 1g moocnego zielska, to miałbyć mój pierwszy raz z zielskiem (wcześniej
paliłem jakąś sieje niestety nie miałem bani:/). Paliłem pierwszy raz więc troche sie
bałem, ale wcześniej przed pierwszym paleniem czytałem wszystko na temat zielska co tylko
znalazłem na sieci, najwięcej oczywiśce na HYPERREAL.INFO, więc teorie znałem można
powedzec bardzo dobrze. Dzień palenia był pięknym ciepłym i słonecznym wrześniowym
piątkiem. Paliliśmy w naszej kanciapie...
OK no to zaczynam. Bania ta miała miejsce 9 miesięcy temu, ale była
niezapomnianym przeżyciem więc pamiętam ją w miare dobrze do dziś. Ten TRIPREPORT
będzie opisywał 2 tripy, moje pierwsze 2 tripy trawowe. W kanciapie było kilka osób,
chcieliśmy dyskretnie sobie to zielsko spalić we trzech, ale do kancipy przypelentały sie
jeszcze 2 niewtajemniczone osoby:/, no, ale ubiliśmy moje szkło (moje szkło którego używam
do dzisiaj jest ok. 3 razy większe od normalnego szkła)Spaliliśmy jedno całe szkło w dwóch,
bo trzeci kolega który się z nami złożył nie mógł palić teraz, tylko dopiero wieczorem. Ja
paliłem az poczułem że mi wystarczy na perwszy raz, czułem się już bardzo dziwnie i bałem
się troche tego dziwnego stanu. Mój kolega z którym paliłem nie miał umiaru więc sam spalił
szkło do końca:P. Moja bania się ustabilizowała czułem się bardzo dziwnie, chciało mi się
śmiać ale równocześnie czułem troche strach mimo że z mojej twarzy nie zchodził szeroki
uśmiech. Kolega w tym czasie odpier**** takie jazzy , że nawet jakbym był trzeźwy to
miałbym z niego polewke na maxa. Gdy moja "podróż" się ustabilizowała, "podróż" mojego
kolegi stała sie naprawde krzywa:/. Położył sie w kanciapie, mówił że się źle czuje:P, i
moja bania sie troche skrzywiła. No ale postanowiłem sie nie łamać tylko iść do domu po mój
odtwarzacz, żeby posłuchać muzyki. Jak pomyslałem tak zrobiłem, oznajmiłem moim kolegom że
ide do domu i poszedłem. Podrodze słoońce wyszło zza małej chmurki i nagle stało sie
jeszcze bardziej słonecznie wtedy ogarnęła mnie euforia, na chwile poczułem się naprawde
szczęśliwy, czułem jak słońce ogrzewa moje ciało, oświetla cały piękny i kolorowy świat...
Niestety za pierwszym podejścem nie udało mi się dojść do domu, poniewaz dostałem po drodze
takiej śmiechaczki ze postanowiłem zawrócić bo ludzie którzy zobaczyliby mnie po drodze
napewno pomyśleliby że jestem albo pierd***nięty, albo naćpany. Kiedyt wróciłem do kanciapy
wszyscy się ze mnie śmiali, myśleli że nie potrafiłem trafić do domu:P. Po kilkunastu
minutach poszedłem do domu drugi raz tym razem doszedłem wziołem odtwarzacz i płyte z
Kalibrem 44, po drodze jeszcze spojrzałem w lustro i sie przstraszyłem, miałem bardzo
czerwone oczy, myślałem że zaraz wystrzelą:P.. Kiedy byłem spowrotem w kanciapie zapuściłem
muze (muzyka brzmiała wspaniale, nie dość że ją słyszałem to jeszcze czułem ją
całym sobą, potrafiłem wyodrębnić każdą "warstwę" dźwięków osobno , bit, głos itd.. to jest
niedoopisania, poczuć to może tylko "podróżnik" ), niestety nie posłuchałem jej długo
(słuchałem wtedy Kalibra 44 Księga Tajemnicza Prolog ) bo okazała się być zabardzo
wkręcająca. Kiedy ja słuchałem muzyki i cieszyłem się banią w tym czasie inni
koledzy dokuczali mojemu spalonemu koledze, spalili mu sznurówki:P i próbowali go zasypać
ziemią która leciała z pod koła motoru który odpalili przed wejściem do kanciapy ,
wyglądało to jak komora gazowa:P. "Wyciągnąłem" mojego kolege który miał BADTRIPA na łąke
żeby sobie posiedział w słoneczku, miałem nadzieje że humor mu się poprawi. Minęło troche
czasu. Bania opadła, mój kolega poszedł do domu, a raczej został odwieziony na motorze
którym wcześniej go torturowano:P No i to właściwie koniec mojej pierwszej BANI
trawowej.. Była bardzo ciekawym przeżyciem. Wiec chciałem ją powtórzyć i to jeszcze tego
samego dnia z drugim kolegą..
Bania nr. 2
Mój drugi kolega przyszedł do kanciapy i postanowiliśmy spalić wora do końca, we dwóch. W
samarze zostało więcej niż połowa tego co było w niej na początku:d. Mój kolega który już
palił kika razy w życiu ubił sprawnie całe moje szkło XXL:P i zaczeliśmy palić, buch za
buchem. Spaliliśmy znowu całe szkło więc mój kolega ubił do szkła reszte zielska(już wtedy
była mocna bania), mieliśmy przejść do palenia reszty ziela, kiedy zobaczylismy że ulicą na
której palilismy (nie siedzieliśmy już w kanciapie, bo tam było zbyt ciemno) idą jacyś
ludzie, okazało się że znamy tych ludzi, ja znałem ich z widzenia a mój kolega się z nimi
nawet kolegował. "Ludzie" ci zaczeli się z nami witac, jeden z nich miał złamaną prawą ręke
i witał sie z nami lewą wykręcając ją dziwnie, byłem juz wtedy tak zbakany że nie
wiedziałem zabardzo jak się z nim przywitać:P, ale jakoś podałem wszystkim ręke. "Koledzy"
poznali że paliliśmy coś, bo sami tez czasem przypalają. Kiedy poszli, ja i kolega
spaliliśmy wreszcie pozostałe zielsko. Skończyliśmy palić... Obydwoje wstaliśmy i poszlismy
się przejść. Bania była olbrzymia i dopiero się ładowała :O, to był dopiero początek. Nagle
przez głowe przeleciała mi myśl, myśl która wydała mi się straszliwa, przerażająca i
szkoująca zarazem. Mój umysł przeszyła myśl że: spaliłem zadużo, pomyślałem tez że
to ziele jest jakieś inne, może jakiś niebezpieczny chemik, to nie może byc naturalne
ziele, to od którego jeszcze nikt nie umarł. Kolega tez miał takie straszne myśli.
Postanowiliśmy się przejść żeby odwrócić troche nasza uwagę od tych straszliwych myśli.
Kiedy szliśmy w całym ciele czułem mocne i szybkie (szybsze od bicia serca)
pulsowanie, najmocniej dczuwałem to pulsowanie w klatce piersiowej. Obraz skakał mi
niesamowicie, moje oczy cały czas patrzyły się na coś innego i przy każdym spojrzeniu przez
mój umysł przelatywało milion myśli i skojarzeń związanych z elementem np. przyrody na
ktróry się patrzyłem. Każde słowo kolegi odbijało się w mojej głowie setki razy i zmieniało
postać, wyglądało to jak echo, echo które staje się corazmocniejsze i coraz bardziej
przerażające. Miałem niesamowity potok myśli który z niesamowitą szybkością i siłą
przepływał przez mój umysł. Kiedy tak szliśmy z kolegą każdy krok pogłębiał naszą banie
która w dalszym ciągu sie ładowała i powiekszała, każdy metr który przeszliśmy wkręcał nas
w coraz mocniejszy trans. Każda czynność wykonywana cyklicznie pogłębiała ten trans np.
oddychanie, stawianie kroków. Doszliśmy na górke na której często
siedzieliśmy. Moja psychika pracowała na zbyt wysokich obrotach. Próbowałem się
uspokoić, kolega mi w tym wcale nie pomagał, gadał jakieś wkręcające rzeczy. W pewnym
momencie kolega złapał się za serce i po chwili powiedział: "Stary, ja pier***ole, ale mi
serce napier****, stary ja pierd***" - powiedział to takim tonem i tak dosadnie, że się
przeraziłem straszliwie, potem powtarzał to jeszcze kilka razy podczas podróży i mówił inne
zdania, chwilami myślałem że on próbuje mnie wkręcać ale jak sie potem okazało on tez miał
bardzo krzywą banie i mówił szczerze. Po strasznych słowach mojego kolegi złapałem sie za
serce i wydawało mi się że bije niesamowicie szybko i silno, zadawałem sbie wtedy tylko
pytanie, ile ono tak jeszcze wytrzyma może jeszcze tylko chwile a potem może stanąć albo
pęknąć i będzie po mnie. Postanowiliśmy iść z kolegą do jego domu, bo miał wolną
chate do godziny 22 (wtedy było koło 20:30). Zapomniałem opisać jeszcze jednego efektu,
kiedy zaczęsliśmy iść mieliśmy wrażenie że nasze nogi idą same, kiedy chcieliśmy
się zatrzymać nasze nogi same się zatrzymywały, nie sterowaliśmy nimi normalnie tylko tak
jakbyśmy wydawali im polecania za pomocą umysłu i jakby nas niosły same (prawie ich nie
czuliśmy i reagowały z opóźnieniem na nasze polecenia). Bylismy wreszcie w domu
kumpla. Kiedy wyszliśmy do góry dziewczyna która zajmowała się malutką siostrą kumpla
poprosiła go o nastawieneie zegarka elektronicznego pomyślałem sobie wtedy że mój on
chyba nigdy nie nastawi tego zegarka, trzymał go w ręce tylko chwile, a dla mnie ta
chwila trwała całą wieczność, w końcu zrezygnował i oddał zegarek dziewczynie,
powiedział że nie umie go nastawić. Poszliśmy do jego pokoju. Obydwoje walneliśmy sie na
łóżko jak kłody. I leżąc po ciemku z zamkniętymi oczami zagłębialiśmy sie w nasze myśli i w
czeluści naszego umysłu. Kiedy miałem zamknięte oczy widziałem oczyma umysłu, setki
"zdjęć" albo może lepiej powiedziec obrazów które z wielką szybkością pojawiały się i
przelatywały przez mój umysł, obrazy się przekształcały, każdy obraz wyglądał naprawde
znajomo, miałem wrażenie że juz wszystkie kiedyś widziałem, czułem że ja je znam, że
widziałem je może w dzieciństwie może w innym wcieleniu, odczuwałem je jako moje
wspomnienia z przeszłości obrazy te były abstrakcyjne. Przez cały czas gdy tak leżałem
czułem niesamowity straczh przed śmiercią. Miałem wrażenie że serce zaraz mi pęknie i że
umrę. Myślałem na serio że już po mnie, ale prosiłem w myślach Boga żeby pomógł mi utrzymac
się przy życiu, bo jestem jeszcze bardzo młody i wszystko przedemną... Leżeliśmy
tak już dość długo cały czas miałem podobny stan czyli orazy przed oczami i wielki strach.
Poczułem że jest mi gorąco. Więc powiedziałem koledze żeby otworzył okno, jemu się nie
chciało, więc po kilku chwilach sam zebrałem sie i wstałem żeby otworzyć okno.
Otwieranie okna to byla podróż do innego świata. Czułem się jakbym był zupełnie w
innym miejscu, odczuwałem inne emocje, inne skojarzenia. Otworzyłem okno bania
była juz słabsza. Położyłem się jeszcze ale miałem zamiar iść za chwile do domu bo matka
mojego kolegi miała wrócić za kilkanaście minut. Po kilku minutach postanowiłem wracać do
domu, kolega nie miał siły żeby mnie odprowadzić do drzwi więc sam wyszedłem. W drodze do
domu było ze mna lepiej, byłem już spokojniejszy, bałem się jeszcze tylko troche
konfrontacji z rodzicami, ale było mi już właściwie wszystko jedno, godzine wcześniej byłem
święcie przekonany że moge nie przeżyć tej przygody więc ohrzan od rodziców i awantura w
porównaniu do widma śmierci była praktycznie niczym, zerem. Wróciłem do domu, rodzice się
nie czepiali. Pierwsze co zrobiłem to pościeliłem łóżko i poszedłem spać (w domu byłem ok.
godziny 22). Nie spodziewałem się że bania "ziołowa" może być tak bardzo wzniosła,
przytłaczająca, mocna.
W sobote rano, czyli na drugi dzień wstałem z dobrym humorem. Byłem trozke przyćmiony i
zmęczony psychicznie. zjadłem śniadanie, ubrałem się itd.. a potem poszedłem odrazu do
kolegi który miał ze mną ta masakryczną banie. Kolega też miał dobry humor. We dwóch
poszliśmy do trzeciego kolegi z którym paliłem wcześniej. Wtedy miałem inne podejście do
wczorajszej bani, wiedziałem ze większość efektów była wkręcona, że były wymysłem mojej
wyobraźni i gdybym nie palił pierwszy raz tylko byłbym już doświadczony to mógłbym opanować
tą banie i zrobić ją bardzo przyjemną. Ale mimo iż właściwie wszyscy trzej mieliśmy dzień
wcześniej krzywe banie to jednogłośnie stwierdzliśmy że dziś chętnie spalilibyśmy coś, ale
mniejszą ilość:P Każda bania trawowa nawet gdy jest krzywa zawsze sprawia ze
następnego dnia chce zapalić znowu, ponieważ każda mocna trawowa bania jest niesamowicie
ciekawa bez względu na to czy jest pozytywna czy negatywna.
Od tych dwóch pierwszych bań minęło już 9 miesięcy, 9 miesiec wypełnionych THC, przez
ten okres czasu spaliłem "troche";) trawy i nabyłem dużo doświadczenia. Wiem ze w
porównaniu do niektórych palaczy jestem jeszcze amatorem, ale ciągle się "ucze" i o ile
pozwalają na to fundusze, szkoła, i warunki do palenia, pale ile mogę najwięcej, chociaż i
tak nie jest to zaczęto. Przez te miesiace były okresy przez które paliłem non stop
przez 2 - 3 tygodnie (np. ferie świateczne, potem ferie zimowe, i czasami nawet jak
chodziłem do szkoły to paliłem codzienie). Przez ten czas zmieniłem moje podejście
do śwata, podchodze do wszystkiego z większym dystansem, zmienił sie mój sposób myślenia.
Wcześniej byłem baardzo niesmiały teraz to się zmieniło, znalazłem nawet wreszcie
dziewczyne, wcześniej byłem zbyt niesmiały żeby porozmawiać z jakąś dziewczyną, bo
bałem sie coś schrzanić, albo powiedzieć coś głupiego.Dzięki trawie zacząłem olewać wiele
rzeczy i dzięki temu jestem na luzie, przedtem bałem się każdej porażki albo ośmieszenia
np. przed dziewczynami, a teraz nie zwracam na to uwagi swobodnie moge rozmawiać z płcią
piękną (wiem że te zmiany nie nastąpiły tylko przez palenie, bo się rozwijam i
normalne jest to ze się zmieniam, ale trawa miała napewno duży wpływ na te zmiany bo
zajmowała znaczną część mojego życia) Palenie mnie zmieniło, wydaje mi się że
zmieniło mnie na lepsze, wzmocniło moją psychikę. Miałem całe mnustwo krzywych bań (jak w
piosence Nielegale Fokusmoka: "rap gwiazdy, mam jazdy na styk z paranojami"), ale
przez prawie miesiąc paliłem jak miałem doła, palenie pogłębiało mojego doła i był
okres w którym bałem się wyjść do szkoły bo miałem lęki i jakieś schizy , bałem się wtedy
jechać do miasta autobusem, bałem się wszystkiego także palenia ale mimo to paliłem. W
końcu kiedy przestałem palić i zrobiłem sobie przerwe (zawsze robie przerwy w paleniu po
np. 2 tyg. palenia - tydzień niepalenia) wtedy moja psychka wróciła do normy a
nawet więcej stałem się jeszcze bardziej odważny i śmiały, bo jeśli w stanie depresji
schizy i cągle spalony musiałem sobie radzić jakoś w szkole i w śród ludzi to w normalnym
stanie umysłu i bez schizy czułem że moge robić wszystko i że niczego się nie boje. Nie
żałuje że zacząłem palić. Jeśli chodzi o uzaleznienie, to mam je cały czaas pod kontrolą,
teraz nie pale juz miesiąc z własnej woli i przez brak większej gotówki:P. Kończę ten
tripreport, dziękuje ci czytelniku że przebrnąłeś do końca (no chyba że przeczytałes odrazu
sam koniec:p). Sory że sie tak rozpsałem, ale chciałem opsać pare rzeczy wmiare
dokładnie...
- 8672 odsłony