Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

lucky seven trip report

lucky seven trip report

Wreszcie dotarlem do tej substancji.


Nazywa sie 2C-T-7.


Jak na psychedelic - bardzo mlody, gdzies od lat

osiemdziesiatych.


Ktorka historia, dopiero jedna smierc z przedawkowania,

kilka notowanych zapasci. Jedna proba samobojstwa.

I jeszcze prawie wszedzie jest legalny.

Od jakiegos czasu poszukiwalem tego. (co znalazlem

to napisze innym razem)


Ostatnio w czasie mojego wypadu do Holandii, znalazlem to,

a wlasciwie twociti mnie znalazl. W moich ulubionym

indianskim headshopie w gablocie (podswietlanej) z grzybami

i nasionkami wypatrzylem w kaciku niesmalo przykulony

pakuneczek z malutkimi tableteczkami. Przyjrzalem sie im

Mam Cie! Takie same jak na obrazku na erowidzie.

Pytam goscia co to jest - To jakis srodek chemiczny ktory

dziala jak ectasy.


Urwal bo zobaczyl ze sie smieje. Tez sie usmiechnal.


Zapytalem jeszcze raz - Co to jest?


A on na to - Taki zwiazek PT-DM-PEA i dal mi ulotke zebym

zobaczyl sklad - To mi wystarczylo - na samym dole maultkimi

literkami bylo napisane 2C-T-7 - jedna tabletka zawiera 10mg

tego. Trzy tabletki w opakowaniu pod nieslychana nazwa Blue Mystic.


Cena 25DM


(Jezu korci mnie zeby napisac tego posta w htmlu z granatowaym tlem

i pomaranczowymi literkami - opisuje trip w trakcie jego trwania,

co chwile zattzrymuje zeby sie czyms pozachwycac i przebiega mnie dreszcz)



Lucky seven jest bardzo aktywny - wiec dawkowanie jest male.

Polkniete -dla kobiet juz od 10mg, dla facetow od 20mg. Trip trwa do osmiu

godzin

(o gee, to dopiero trzecia!) A jeszcze mniej gdy idzie to do nosa

(do tego bez superczulej wagi lepiej sie nie zabierac).



Dobra dobra teraz bedzie opis.

Zarzucilem dwie tablety czyli 20mg dolna dawka

(dlatego ze 15% ludzi jest superczulych na twociti)

Strasznie dlugo sie to laduje - prawie trzy godziny.

(czujecie to - trzy godziny, bez kitu to jest prawie pol dnia!)



Wjechal nagle - dosc nieoczekiwanie troche jak kwas.

Takie toggle on gdzies w organizmie i juz jest.

Ogolnie - to jakby kwas plus extaza tylko lagodniej. Moze troszke

grzybkow. No i troche mj.

Tylko wszystko slabsze i pomiezsane razem (widocznie nie naleze do 15%

szczesciarzy) w subtelny koktajl przyjemnosci.



Patzrylem sobie przez okno. Zaczelo sie od widzenia roslin.

Jak po kwasie, pochylone, zywe istoty. Kiwajace sie, ale przyczajone.

Przyjazne, niektore sie obejmuja i wszystkie maja duzo energii.

Wyszedlem z domu. Kroki slysze jakbym chodzil sobie po glowie.

Zreszta samachody tez tak slysze - jakby jezdzily mi po glowie.

Najpierw do gory , troche plasko i zjezdzaja w dol.

Ale spokoj, uczucie pokoju, przyjazni, sympatii. Wymyslilem nazwe tego

stanu - symfonia (co za slowo!)

Wzialem ze soba sloiki do wyrzucenia i poszedlem do pojemnika na szklo.

Tego sie nie da opisac. W rzucenie jednego do czelusci i tzrask bitego

szkla.


Wszystko odbywa sie w mozgu. Orgazm. Dwadziescia orgazmow. Az zaczalem

sie smiac.


Potem poszedlem w gory - do lasku. Postzreganie jak na kwasie.

I rozumienie roslin plus spiewy ptakow, ktore slyszalem i rozumialem.

Potoczek i wspanialy szum wody na kamieniach, to wszystko ma tysiac lat.

Woda jest tasma ktora przesuwa sie bez przerwy.

Patzre na to dotykam tego wzrokiem, krajobraz raz bardzo plaski

raz nieslychanie trojwymiarowy. Moge to przelaczac.

Dotkniecie drzewa - po rece przebiega dreszcz. Jakby prad.

Dostalem od niego energie -wlasciwie tylko ladunek, nie wiem

czy mi sie przyda. Ale jest mi przyjemnie.



Poszedlem do zagrody dla kucykow. W kieszeniach mialem jeszcze

cukier. Karmilem cukrem jedna kucynke w ciazy. W nagrode pozwalala

sie glaskac po chrapach i policzkach i klepac w szyjke.

I to oko wielkosci pileczki pingpongowej - patrzylem na swoje odbicie w nim.

Co za szczescie.



Zaczelo padac - deszcz czulem jak glaskanie chlodnej reki,

po wlosach, po twarzy.



Kolor bardzo wyrazne i pelne. Mam wrazenie ze teraz widze je naprawde.

Wszystkie przedmioty pelne, skonczone. Dotkniecie ich reka

wywoluje przebieg przyjemnej iskry energii po rece, albo nodze.

Pije i plyn w moich ustach gdy ja polykam rozlewa sie we mnie

we wszystkie strony.



Muzyka jak przy upaleniu trawa. Jest gdzies w srodku. Jakby

mozg byl podlaczony do miksera. Bardziej. Ona spiewa od razu do mojego

mozgu. Nie potzrebuje uszu.

Gdy zamkne oczy widze dzwiek jako rzeke plomykow lejaca sie we mnie.

Wlasciwie czuje jakby muzyka byla we mnie zawsze tylko teraz

cos ja uaktywnia.


Skora lekko wibruje jakbym byl pod napieciem.

Przypomina mi to XTC ale jest duzo subtelniejsze i tylko przyjemne.

Bez tego ekstazowego niepokoju typu something must break now



Czas w ogole nie plynie. Patzre co jakis czas na zegarek.

Czasem sie posuwa czasem nie, jego wskazania sa zupelnie

arbitralne i bez znaczenia. Nie wiem ktora to godzina.



Mysle o cywilizacji egipskiej. Strasznie zimna przy tym upale.

I ten ich kompleks nizszosci. Ale niczego nie odrzucali.

Wszystko scalali razem, laczyli, godzili. I ten Echnanton.

I ten fragment wiersza egipskiego grafomana ze wszystko juz jest

napisane i nie da sie wymyslic nowego tematu.



Momentami czuje sie jakbym plywal w morzu i teraz strasznie

zmeczony lezal na brzegu. Zadowolony.



Nie mam halunow ktore podobno sa jak przy grzybach.

Ale chyba dlatego ze dawka za mala.



Na dworze pada deszcz- odglos kropelek uderzajacych w szybe jest

jak odglos dzieciecych stopek na posadzce.

Duzo dzieci, biegaja, sa zadowolone.



Gdy nic nie gra slysze w ciele takie przyjemne sssssssss

takie uuuuuuuuuuuu takie aaaaaaaaaaa.

Ale to fajne.



Czuje przyjazn i akceptacje do calego swiata.

Jak pisze, wracam spokojnie i poprawiam bledy.

Czytam to co napisalem i jest mi przyjemnie.



Zeszlo gdzies po pieciu godzinach.

Bardzo lekko, po prostu poczulem glod, troche sennosc

i zmeczenie, ale jak po ekstazie uczucie przyjemnosci

pozostaje. Oj wroze kariere temu dragowi.


Sasza Szulgin jest wielki.

Ocena: 
chemia: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media