pakiet falowy zakwaszonego sprzętu
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
pakiet falowy zakwaszonego sprzętu
podobne
Doświadzczenie: Pół roku regularnego palenia konopii
Set & Setting: U kupla w domu, w atmosferze podniecenia i oczekiwania
Mam bardzo mocne fazy po MJ. Stałą cechą moich tripów (o ile po marihuanie w ogóle można mówić o ?tripach?) jest niesamowita reakcja na muzykę (niesamowita przynajmniej dla ludzi "nie w temacie"), nieważne jaką. Może to być Hip-Hop, Electro, Rock czy poważna. Kiedy coś słyszę zamykam oczy, tracę kontrolę nad rękami, same idą w górę. Całe moje ciało zaczyna balansować w rytm muzyki, głową wykonuję okrężne ruchy (zwykle po tym boli mnie szyja). Jest to bardzo przyjemne uczucie.
Niestety, nie zawsze jest miło. Sylwestra spędziłem z kumplem (przyjmijmy Kwaśnym) w jego domu. Mieliśmy pójść na imprezę. Nie byłem w stanie.
Impreza zaczynała się o dwudziestej. Wcześniej, wyposażony w pakiecik z 1 gramem mocno zakwaszonego sprzętu, udałem się do kolegi. Była osiemnasta. Paliliśmy z butli. Już po ściągnięciu pierwszego bucha poczułem solidne uderzenie w głowę. Paliło się nie przyjemnie. Niedobry smak, bardzo gryzło w gardło. Wciągnęliśmy jeszcze kilka razy, po czym zrobiliśmy sobie przerwę (poszła wtedy może jakaś 1/8 g.). Było świetnie. Tradycyjnie wkręcałem się w muzykę, czułem się wspaniale. Usiadłem na kanapie, gdy Kwaśny wyłączył wieżę i sam zaczął grać na gitarze. Bardzo mi się podobało jak grał. Kiedy spokojnie sobie siedziałem, w momencie, gdy Kwaśny przyśpieszył tępo, poczułem JAK COŚ MNIE CHWYTA ZA STOPĘ I CIĄGNIE, ZWALAJĄC Z KANAPY. Wyglądało to tak, jakby nawiedziły mnie duchy. Gdy wylądowałem na podłodze wybuchłem śmiechem (Przecież wiedziałem, że to były dobre duchy, może Boba Marleya?). Pamiętam, że bardzo dużo jadłem, chyba z pół kilograma winogron. Może to była przyczyna moich późniejszych sensacji? Po jakimś czasie faza zaczęła przechodzić. Jako, że uznaliśmy, że możemy się trochę spóźnić, Kwaśny znowu przygotował butlę. Po pierwszych buchach poczułem, że mam już dość. Niestety, Kwaśny stwierdził, że trzeba to spalić i nie ma odwrotu. Ledwo udawało mi się ściągać kolejne zipy. Po samym paleniu nie było źle. Faza wróciła, była jeszcze mocniejsza. O ile wcześniej muzyka (jak zawsze zresztą) mnie schizowała, to mogłem się poruszać, nawet tańczyć. Po drugim paleniu (Kwaśny przerzucił się z klasycznej na elektryczną) nie mogłem się ruszyć. Tylko szyja bezwładnie się kręciła. Nie miałem prawie żadnej kontroli nad sobą. Ciągle bezustannie przechodziły mnie ciarki. Na całym ciele. W sumie przyjemne uczucie, ale zaczynałem się trochę nie pokoić. Byłem kompletnie rozwalony. Poprosiłem go, żeby przestał grać. Najpierw nie posłuchał. Później odpuścił. Wtedy zacząłem się źle czuć. Położyłem się na łóżku. Zacząłem czuć mdłości. Kwaśny przypominał mi, że musimy wychodzić, było już po dwudziestej pierwszej. Nie obchodziło mnie to wcale. Stwierdziłem, że będę rzygać. Chodziłem kilka razy do ubikacji (mój największy życiowy sukces - trafiałem do klozetu). Po czym znowu się kładłem. Kwaśny włączył telewizję. Myślałem, że go zabije. Każdy dźwięk przyprawiał mnie o mdłości. Milusie połączenie ? masakryczna faza z nudnościami. Nie polecam. Starałem się zachować świadomość, nie dać sobie odlecieć (co nie łagodziło bólu, wręcz odwrotnie). Mnożyłem w głowie dwu cyfrowe liczby, patrzyłem na różne przedmioty i mówiłem: ?To jest żółty wazon z kwiatkami.?, ?Na tym zdjęciu jest Kwaśny z rodziną na wakacjach?. Gdy tylko zamykałem oczy (a byłem wyczerpany) otwierałem je natychmiast, czemu zawsze towarzyszył przeszywający całe ciało impuls (przepraszam czytelników, ale trudno jest mi to opisać.). Pamiętam, że kiedy się ruszałem (czyt. szedłem do toalety) trochę przechodziło. Tyle, że ja nie miałem siły się ruszać. Kwaśny sobie przypomniał, że jest pewien sposób żeby mnie uleczyć. Nalał do kieliszka spirytus i wsypał pieprz (Następnego dnia stwierdził, że ,spalony, wsypał kilka łyżeczek za dużo). Wypiłem i od razu wyhaftowałem wszystko z powrotem. Gardło bolało mnie jeszcze drugiego dnia. Nie pomogło. Wszystko dalej trwało.
Ciągle trwało?
Jeszcze trwało?
Koło dwudziestej trzeciej poczułem się trochę lepiej. Na tyle dobrze, żeby wyjść. Mieliśmy się spotkać z koleżankami na pobliskim dworcu PKP, kiedy się spotkaliśmy Kwaśny poszedł z dziewczynami dalej świętować. Ja pomaszerowałem prosto do domu. Rodzice się zdziwili, że mnie zobaczyli. Powiedziałem, że brzuch mnie boli, wziąłem krople żołądkowe i, żeby stary sobie czegoś głupiego nie pomyślał, zrobiłem jaskółkę (zupełnie o to nieproszony). Dobrze, że byłem wtedy już trzeźwy. Pierwszy raz zdarzyło się, żebym nie doczekał północy?
Dzień po nie miałem żadnych sensacji.
- 7420 odsłon