parę (nie)działających (na mnie) roślinek...
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
parę (nie)działających (na mnie) roślinek...
podobne
.....czyli Suplement do T.R. 4970.
doszły kolejne + jeszcze jedna próba ( tym razem zakonczona "sukcesem" ).
Sinicuichi ( Heimia Salicifolia ).
Tak jak poprzednio - zalałem zimną wodą 10 g. suchego ziela , ale pozostawiłem na kaloryferze, nie na słońcu, na 8 dni.
Odsączyłem płyn, resztę ziela wrzuciłem do małego garnczka, dolałem H2O i podgotowałem ok. 5 min. ( nie sądzę, żeby to wpływało jakos znacząco, ale chciałem wydobyć z ziela wszystko ), przecedziłem przez drobne sitko i połączyłem obydwa płyny. Zamieszałem i wypiłem. Tym razem czułem, ze na 100 % to sfermentowało. Smak był tak ochydny, ze myslałem iż w połowie puszcze freza, tragedia - obrzydliwy gorzko-mdło-rzygliwy smak. Wyszedłem na spacer do lasu. Żadnych efektów ( może prócz lekkiego uspokojenia, czyli placebo pewnie ) przez 1,5 - 2 godz. Stwierdziłem, ze lipa, kończe próby z tą rośliną. Postanowiłem wyjść z lasku i jako, ze zachciało mi sie totalnie pić podreptałem do najbliższego GS-u. Kupiłem sobie 1 szt. słabego, jasnego ( i zimnego oczywiście ) piwka. Wyduldałem je dosłownie duszkiem i skierowałem się do domku. I nagle coś się zaczęło dziać. Nie wiem co i nie wiem dlaczego nic nie czułem przez ok. 2 godz. a przez wypite piwko i to jedno, to cos się zaktywizowało ( i pradopodobnie na pewno sie juz nie dowiem ) ???????????? Zacząłem czuć coś tak jakby podobnie do wchodzenia bardzo słabego kwasa ( ale inaczej jednak ). Kolory zaczeły robić się zdecydowanie mocniejsze, ich odbiór zaczął mnie napawac niesamowitym szczęściem, patrząc na cienie padajace na ziemię zaczałem doszukiwac sie w nich jakiś wzorków, słuch miałem niesamowicie wyostrzony, słyszałem dosłownie każde przesunięcie listka po ziemi, myślę, ze mógłbym usłyszeć nawet pierdnięcie zaskrońca w lesie. I jeszcze cos dziwnego - nad okiem u góry ( najpierw prawym ) zacząłem widzieć.....i tu nie wiem jak to określić, zeby zostać zrozumianym.....to cos jak czasami na oku pojawi się jakas nieczystość to widzi sie takie niewiadomo co, coś jakby ledwo widoczne czarno-białe kształty, szcególnie jak patrzy sie przed siebie - to cos jest widoczne z boku, nie widzi sie tego centralnie na to patrząc ( pewnie i tak nikt nie zrozumiał ). To coś potem pojawiło sie nad lewym okiem, potem dodatkowo pod lewym, potem pod prawym, ale całkowicie mi to nie przeszkadzało. Ponieważ myslałem, ze cos dostało mi sie do oczu, zaczałem zamykać ślipia i ruszać nimi w różne strony ( tak czasami można sie pozbyć ciał obcych ), ale wtedy zacząłem widzieć to jeszcze mocniej, jednak te kształty ( czy sam nie wiem co ) były zdecydowanie na drugim planie, odbiór świata zewnętrznego przy pomocy zmysłu wzroku i słuchu był piękny. Może nie byłem w ekstazie, ale jesienna przyroda była ...... nie do określenia. Trwało to może 2 - 2,5 godz. Zaczynałem odczuwac powoli bulgotania w bebechach i lekkie bóle mięśni. Cóż więcej pisać - nie obyło sie bez popularnej sraczki, ale to pikuś w porównaniu z tym co nastąpiło potem. czytałem, ze może nastapic przedawkowanie Heimii w ilości powyżej 30 g. a ja przyjąłem tylko 10, więc chyba looz. Nic z tego, ból mięsni ustąpił czemuć co nie nazwałbym bólem, tylko jego kwintesencją, albo extraktem podniesionym do n-tej potęgi. Czułem taki ból, ze nie byłem w stanie sie poruszać, bolały mnie dosłownie cebulki włosów na głowie, zwaliłem sie do łóżka, nie byłem w stanie przekręcic się z boku na bok, żeby sie odlac musiałem wykonac czołganko po podłodze, zlałem sie zinmnym potem, zaczałem cały dygotac jakbym miał ponad 40 C gorączki, następnie przeszło to w fale gorąca, potem powrót do zimna i tak na zmianę, do tego głos mojej kobiety i fonie snującą się z głośników telewizora słyszałem jakby ze studni, albo jakby ktos mówił przez tubę, strasznie dziwne to to.Zasnałem jakos z wielkim trudem. Kiedy obudziłem się w nocy ból był juz łatwy do zignorowania, uczucie ciepło-zimno zniknęło. Na drugi dzień rano wstałem z uczuciem człowieka po ciężkiej chorobie.
Hmmmmmmmmmm.......jeśli za takie odczucia psychiczne mam płacić takimi akcjami fizycznymi to wydaje mi się, że gra po prostu nie jest warta funta kłaków. Chyba sobie odpuszcze dalsza współpracę z tą rośliną, chociaż ( no tiaaaaaa....... tak myślałem ) spróbuję zrobić wywar wodny, odparować i spalić to co zostanie na dnie, ale sam nie wiem, na pewno nie będę już pić tej obleśnej cherbatki.
Piper Methysticum - Kava Kava.
Wsypałem 3 kopiaste łychy pudru tego co wyżej do słoja, dodałem 0,33 l. mleczka sojowego i 0,25 l. mleczka kokosowego. zamieszałem to na maxa, aż zrobił się płyn o jednolitej konsystencji. No cóż, musze przyznać, że do rarytasów to nie należy, jednak w porównaniu z innymi napojami z różnych enteogenów to jest naprawde QL, taki lekki posmak jakby kakauka, tylko cierpkie to to i język sztywnieje i smaczek pozostaje troszke na dłużej i sie odbija tym jakiś czas.
Efekt - 0 efektu. Gdzieś czytałem, ze to podobno działa jakby kombinacja MJ z C2H5OH, cóż - jesli tak jest rzeczywiście to chyba lepiej zapalić sobie dobrego splifa i napić sie dobrego browarku niż walić jakieś niedziałające paskudztwa. Chociaz zdecydowanie odradzam MJ - wiecie jak to jest, zawsze zaczyna sie od tego , a kończy na dworcu z igłą w zyle, potem AIDS, choroby weneryczne, wynoszenie kuchenek gazowych z domu, telewizorów i innych urządzeń RTV i AGD.
Tagetes Lucida - Terragon Meksykański.
Spaliłem 1g. w połączeniu z tytoniem ( z braku T.Indianskiego zastosowałem zwykły tytoń do skrętów- konkretnie Samson ) i odrobiną W.Dagga. Efekt - lekkie uspokojenie, czyli albo nic, albo placebo. Szit jednym słowem.
To tyle.
Pozdrawiam.
- 9103 odsłony