po dwóch korkach
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
po dwóch korkach
podobne
Razem z kumplem chodzimy po ciemnym
osiedlu szukając ławki żeby spokojnie usiąść i zapalić zielone
gówno. Wybór padł na plac zabaw otoczony metalowym ogrodzeniem
(zabezpieczenie przed psami).
Mam 19 lat i pale dopiero od roku. Do wakacji paliłem bardzo
rzadko, ale teraz to się trochę zmieniło. W lipcu tylko przez
kilka dni nie miałem lufki w ustach. Wakacyjne szaleństwo
skończyło się wraz z wyczerpaniem funduszy. Pierwsze dni
sierpnia były swojego rodzaju (sui generis hehe) abstynencją.
No ale w końcu mamy troche zioła, niewiele bo trochę więcej niż
ćwiartkę a trzeba jeszcze dodać, że mój kolega ma długi i
bardzo barwny marihuanowy staż. Towar był jednak dobry, o czym
już wkrótce mieliśmy się przekonać.
Usiedliśmy na ławce naprzeciw ślizgawki i drewnianego domku dla
dzieci. Zaczęliśmy ochocza zabierać się za nasze dorodne trzy
bobki. Po dwóch korkach (niezliczona ilość machów) zaatakował
nas śmiech. Niestety nie pamiętam z czego się śmialiśmy. Po
kilku chwilach nastała cisza. Mój kolega coś gadał, ale ja go
nie słuchałem bo sytuacja w jakiej się znaleźliśmy mnie
przerażała. Siedzieliśmy na środku osiedla w ciemną noc.
Dookoła 10-piętrowe wieżowce, które nagle wydłużyły się jeszcze
bardziej. Było cicho, ale wszędzie paliły się światła i
wiedziałem, że w każdym oknie stoi konfident gotowy zadzwonić
po policję. Siedzieliśmy tam tacy malutcy po środku miejskiej
dżungli a cały plac zabaw zmniejszał się z nami i po chwili
stał się szklaną kulą. Szklaną kulą, w której stoi drewniany
domek i siedzi dwóch zjaranych gości. Czekałem tylko aż ktoś
potrząśnie tą kulą i wokół siebie zobaczę fruwające płatki
śniegu! Nagle mój kolega zaczął się śmiać. Okazało się, że o
motywie ze śnieżną kulą cały czas gadam na głos i mojego
kompana rozbawiło to do łez. Znowu faza. Śmiech. I znowu chwila
spokoju. Rozpoczęły się rozmowy o wszystkim. Od meczu Tbilisi �
Legia po film �Ptaki� Hitchcocka. Ale nie było już wesoło.
Wszystko było straszne a jednocześnie niezwykłe. Po prostu
zajebiste. Po niewyobrażalnie długiej rozmowie stwierdziliśmy,
że trzeba podnieść tyłki i zmienić miejsce by nabić ostatni
korek a może jeszcze dupę?:) Chodziliśmy po osiedlu szukając
odpowiedniego miejsca. Osiedle było dziwnie obce i niezwykłe,
po prostu fascynujące:) W końcu zatrzymaliśmy się pod jakimiś
drzewami (których nigdy wcześniej nie widziałem). Gałęzie
tworzyły nad nami sklepienie na wzór murzyńskiej chatki.
Brakowało tylko ogniska. Ogniska nie było, ale był dym. Takich
chmur, jakie wyciągnęliśmy z tego ostatniego bobka jeszcze nie
widziałem. Jestem pewien, że jeśli ktoś widział to z daleka
pomyślał, że te drzewa się palą. Wtedy rozpoczęła się histeria
mojego kolegi. Zaczął pokazywać mi na swoje usta tak jakby nie
mógł ich otworzyć. Stał w miejscu i niemalże płakał. Już
widziałem u niego niesamowite fazy. W jego żołądku rosła kiedyś
kula, potrafił śmiać się kilka minut z papieża machającego do
pielgrzymów w Castel Gandolfo a za chwile płakał bo rak zjada
mu płuca. Takie jego reakcje już mnie nie dziwiły, ale po
chwili i ja nie wiedziałem co się dzieje. Wszystko zaczęło
wirować. Nie wiem ile tam staliśmy ani nie pamiętam momentu
kiedy wreszcie ruszyliśmy dalej. Po prostu za chwile staliśmy
już w innym miejscu, pod śmietnikiem i tu nabiliśmy resztki
boby, które poniewierały się jeszcze po pakieciku. Nawet nie
czułem już dymu w ustach bo byłem totalnie zjarany. Chodziliśmy
jeszcze po osiedlu zupełnie bezsensu. Wszystko wirowało i w
ogóle się nie odzywaliśmy. Myślałem o przeróżnych rzeczach,
setki myśli atakowały moją głowę. W końcu rozeszliśmy się do
domów.
Było kilka minut po północy. Wydawało mi się, że na dworze
spędziliśmy kilka godzin. Pomyślałem, że włączę kompa, ale
najpierw położę się na chwilkę na łóżku. I tak mi się fajnie
leżało, że już nie wstałem. Czułem, że zasypiam. To jeszcze
jednak nie był koniec przygód. Zacząłem machać nogami, ale po
chwili zorientowałem się, że już nie mam stóp tylko płetwy!
Fakt byłem jeszcze nieźle zbakany. Nawet się z tego nie
śmiałem. Wydawało mi się to takie naturalne. Po prostu leżałem
i machałem płetwami! Nie wiem ile to trwało bo nie pamiętam
kiedy zasnąłem. Nie wiem co stało się z moim kumplem bo policja
go do dzisiaj szuka. Hehe żartuje. Już dwa dni później znowu
bakaliśmy, ale tak fajnie jak tamtej nocy już nie było.
- 7437 odsłon