Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

zakopiańskie jaranie

zakopiańskie jaranie


Poniedziałek ( 7.06.99 ) był pierwszym z serii pięciu dni,które spędziłem razem z moją klasą w Zakopanem.



Wieczorem,po kolacji ktoś wpadł na pomysł,aby skoczyć na browca i trawę do pobliskiego zagajnika.W sumie,pomysł

bardzo dobry,nic dziwnego więc,że po chwili większa część moich kumpli i kumpel znalazła się na placu należącym

do pensjonatu ze słowami : "Idziemy na podchody !!!" na ustach.Zanim jednak jakoś się zorganizowaliśmy minęło

trochę czasu,ponieważ każdy ładował w pośpiechu sprzęt do jarania,trawę,piwo i inne ciekawe ciekawostki.




Po około 15 minutach babrania się w krzakach i drzewach znaleźliśmy miłą polankę z miejscem na ognisko niecały

kilos od pensjonatu ( o ile się orientuję ).Rozsiedliśmy się więc dookoła "ogniska",każdy wyjął to,co miał

i...zaczęło się. Jeśli chodzi o mnie,to prawie przez cały tamten dzień czułem się bardzo wyjebiście ( dzięki

shoowax`owi,który zapodałem w nocy w pociągu ) postanowiłem urządzić sobie miłe zakończenie dnia i wyjąłem z

kieszeni Sqna oraz moją własną,niedawno skonstruowaną faję Plushhh`ową. Najpierw jednak chcąc pożyczyć lufę

kumpeli musiałem wyjarać do końca resztki ganji,które tam pozostawiłem podczas jazdy kuszetkami.Potem wyjąłem

swój narkowór,wysypałem na sreberko pewną jego znaczną część,i przy pomocy Balca zacząłem

kurzyć.Yhmmmm...Yammie...czysta zajebioza...kto nie próbował,niech żałuje...( cały sekret wspaniałości mojej

lufy polegał na tym,że na miejscu nakrętki usadowiłem sreberko,a przy samym dnie zrobiłem dziurę coś jak przez

butelkę,nawet lepiej bo tam jest zbyt dużo przestrzeni, a tutaj jest wąsko i długo,przez co dym się kłębi,po

czym z zawrotną szybkością zostaje wciągany do płuc...he he...). Podczas tej alkoholowo-trawiastej libacji

Marcin C. zaczął opowiadać swoje dowcipy ( robi to naprawdę nieźle,sqbany ), wtedy też mnie kopnęło,ale jak:

BUUUUUM !!! i już leżę w trawie i brechtam się z Marcina. Niestety nikt się nie spostrzegł,a tu bach! 21:50,trza

nam było wracać,gdyż o 22:00 mieliśmy być w pensjonacie.Hmmm...łatwo powiedzieć,tyle że zrobiło się ciemno i za

chuja nikt nie wiedział,którędy.No nic,wstajemy,zbieramy się do powrotu,ja wstaję i się zataczam,próbuję stanąć

w miejscu,za chuja nie mogę,lecę chyba z osiem kroków w lewo.Idę w prawo,ziuuuuu i już idę w lewo,kurwa co za

wypas.Idziemy za Marcinem,który jako gospodarz klasy został zobowiązany do przewodniczenia

(?).Idziemy,idziemy,coś mokro się robi,pewnie weszliśmy na mokradła,krzyki,wrzaski,plączemy się w tych zaroślach

ale za nic nie możemy dojść tam gdzie chcemy.W pewnym momencie słyszę "Szumacher idzie",tak się speniałem,patrzę

- do kurwy nędzy - idzie!!! W ciemnośći widziałem tylko jego sylwetkę z rozpostartymi ramionami w celu

zawrócenia nas z krzaków.Odwracam się - Bart - pobiegnę za nim,biegnę,biegnę i wpadam w las,zapierdalam między

tymi gałęziami,że mało mi serducho nie wyskoczy,ale już już widzę ogrodzenie.BACH przez dziurę w

płocie,nareszce,udało się jestem na ulicy.Uffff,co za ulga,rozglądam się,idzie Marcin za nim reszta klasy i

pewnie Szumi gdzieś na końcu.Biegnę do przodu jak najdalej od niego.Dochodzimy do pensjonatu,patrzę stoi koles

od WF-u i koles od informy na dziedzińcu wkurwieni jak mało kto,mieszam się w tłum,dochodzimy.Każą nam skurwiele

stanąć w dwuszeregu,próbowałem umieścić się gdzieś z tyłu,ale się nie udaje - stanąłęm dokładnie naprzeciwko

ich,z twarzą na halogenie,który świecił prosto na nas.Nogi mam jak z waty,cały się trzęsę,nie mogę zapanować nad

strachem,gdy po chwili dochodzi reszta.Zaczynają nawijać ( było już grubo po 22:00 ),czy wiemy czym grozi

"spożywanie napojów alkoholowych i palenie tytoniu na takich szkolknych imprezach,nie mówiąc już o narkotykach"

itp.itd.Udaje mi się trochę uspokoić,chociaż stoję niecałe 1,5 metra od Szpakowskiego próbuję nie patrzeć na

światło,co chwila tylko zekam na boki chroniąc swą twarz...kurwa!!!




Po skończonej gadce mamy wracać do swoich pokojów i siedzieć cicho.Jezus Maria,chyba w życiu nie miałem takiej

peniawy!!! :( Wracam do pokoju,chowam wszystko,co ma jakiś związek z grass`em i wpierdalam się do łóżka.Po

chwili leżę już z goa trance na uszach i próbuję zasnąć,co też udaje mi się po niedługim czasie.Czasem tylko

zdejmuję słuchawki,wydaje mi się,że Szumacher jest w sąsiednim pokoju, ale jak się później okazało,to Śmieszny

opowiadał swoje strasznie głupie kawały,a przez ścianę jego głos wydawał mi się bardzo podobny.




Kiedy obudziłem się następnego dnia czułem lekkie skurcze w żołądku,które utrzymały się niestety do około

12:00,co trochę popsuło mi samopoczucie,a prawdopodobną przyczyną było prawdopodobnie :) to,że zbakałem wtedy

dość dużo i za szybko poszedłem spać.Mimo to jednak,jaranie było wyśmienite - pomijając drobne nieprzyjemne ;))

incydenty - i ogólnie po prostu ZAJEBIOZA.



Pozdro dla III c z Gda :Q

Ocena: 
natura: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media