zielone wagary
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
zielone wagary
podobne
1.)Nazwa substancji - Marihuana, jeden wór(nie liczyłem ile tam było
luf) średniej jakości ziółka.
2.)Poziom doświadczenia użytkownika- pale dość rzadko tzn. 2-3 razy
w miesiącu, papierosy również nie nałogowo, tylko po MJ i alkoholu,
innych dragów nie biorę. Tylko Maria i Alk.
Aktualnie mineło około 6 godzin od tego wydarzenia. Wszystko zaczęło
się wczoraj, kiedy to z kumplem stwierdziliśmy ze nie opłaca się
dzisiaj iść do szkoły bo jest klasówka z maty (a my z tych tematów
jesteśmy zieloni :-) ). Postanowiliśmy wiec dziś nie iść i skołować
jakiś "materiał" tzn. ziele. Powiedzieliśmy kumplowi "bardziej doświadczonemu"
żeby nam załatwił i do szkoły na jutro przyniósł. On powiedział ze
nie ma problemu, tylko żeby jeszcze wieczorem zadzwonić i mu przypomnieć.
Wieczorem dzwonimy a nasz koleś już "sztywny", zajebany na jakieś
imprezce... i mówi że z zioła nici....
Rano spotykamy sie z kolesiem z którym umówiłem się na waksy i mamy
zmartwienie bo nie będzie zioła :-(. Dzwonimy jeszcze raz z 50 razy
do kumpla który miał załatwić ale ten "zabity" nie odbiera. Miedzy
czasie ja montuje drugiego kumpla który ma brykę, jego też trzeba
było zbudzić. [Zajebiście śmiesznie było, postawiliśmy wszystkich
na nogi od rańca].
Wreszcie spotykamy się we 3 i stwierdzamy ze trzeba jechać do miejscowości
w której imprezuje nasz "zabity" przyjaciel mogący zmontować ziółko.
Jedziemy i cały czas dzwonimy, wreszcie się obudził u jakiegoś kolesia
na chacie (tam mieli imprezke- w środku tygodnia, jego w szkole już
tydzień nie było :-)), każe przyjechać ale nic nie obiecuje. Po dojechaniu
do jego miejscowości okazuje się ze musimy na niego czekać. Czekaliśmy
z 2 godz.!!, wypiliśmy sobie czekając po Piwku. Wreście dał znak
życia, podjeżdżamy, kumpel który prowadził wychodzi, a my czekamy.
Przychodzi z powrotem i mówi że nic nie ma, a tamten nie może jechać.
Kurwica nas wzięła, czekaliśmy 2 h a tu nic! Jedziemy juz do domu.
Po drodze stajemy opalić chociaż jakąś starą lufę na parkingu przy
trasie, stał tam jeden samochód, wszystko otaczał las. A tu kumpel
qrwa wyciąga lufę.... i worek!!! Szalejemy z radości - kumpel chciał
nas zrobić żebyśmy się martwili i mu się udało nas nabrać. Panuje
radość bo jednak przyjaramy. No wiec kierowca zbija i lecimy z koksem,
najpierw pierwsza lufa, lekko nam się tylko nastrój poprawił, później
druga, czuje że jest jakoś cieplej i w ogóle przyjemnie, trzecia
dokończyła sprawę (chce zaznaczyć że jaraliśmy bardzo szybko, lufa
za lufą przy pozamykanym całym samochodzie (hot-Box). Energia
mnie rozpiera i non-stop się ryje. Mam takiego Jokera na twarzy jak
diabli. Moich kumpli tez powykręcało. Zaczęliśmy gadać, wiem na pewno
ze gadaliśmy o naszej wychowawczyni i zastawialiśmy się jak to by
było gdyby się spaliła z nami :-). Ja non stop się ryłem, obojętnie
co powiedzieli. W tle leciała bardzo szybka housowa muza, a my nabici
okropnie. Mojemu wagarowemu kumplowi wkręciliśmy film że koło nas
stoją w samochodzie tajniacy i że nas obserwują, i latał po lesie
jak poje***ny i się chował, a my z tego ryliśmy okropnie. Wrescie
kumpel zadzwonił do niego na komórkę żeby wrócił do samochodu, pytamy
się go po co latał po lesie a on że nie wie – my chóralnie
– Buaaaaaahahhahah. Mi zaś kolesie wkręcali film że kiedyś
mnie widzieli z różowymi włosami, ja się broniłem, ale w końcu uwierzyłem
:-D (choć nigdy włosów nie farbowałem) Wreszcie decyzja ze jedziemy
z powrotem "do nas". Po drodze stajemy jeszcze raz zajarać. Ja czuje
ze jestem już "sztywka", a tu leci super muza (Z filmu Ali Gi in
da house, charakterystyczne "Bujaka, bujaka") panuje klimacior niesamowity.
Dzwonimy po kolesia z klasy czy nie chce zapalić, on chce, odbieramy
go z dworca a tam duża część naszej klasy. Ja się już mało kontroluje
śmieje się z byle czego, mam wrażenie że wszyscy się na mnie patrzą
i gadają o tym że jesteśmy zajarani. Jedziemy coś zjeść a nasz kierowca,
jedzie coś załatwić. Hamburger smakował jakbym jadł pierwszy raz
w
życiu, wyglądało to bardzo śmiesznie bo jadłem strasznie łapczywie.
Musimy czekać w trójkę na kierowcę, czekaliśmy chyba z godz.(tak
mi się wydawało, w rzeczywistości minęło z 25 min.) On przyjeżdża
ze swoim kumplem. Pakujemy się w piątke i jedziemy dokończyć "materiał".
Miejscówa dość niezła - otóż było to las i polana na której rosną
grzybki halucynogenki. 2 kolesie zbierali grzybki, których z reszta
(w tym ja) nie miała zamiaru jeść. Spaliliśmy resztę, czułem że łeb
mi bardzo pulsuje, że za dużo wypaliłem, stałem się bardzo spokojny,
wręcz flegmatyczny. Nie pamiętam za bardzo o czym myślałem, ale
to raczej przyjemne było. Oni se grzybów nazbierali, które widziałem
pierwszy raz w życiu, ale nie mieli zamiaru je jeść, wzięli do domku.
No więc znów jedziemy do miasta, koleś który dopiero zaczął palić,
ma niezłą jazdę, cały czas brechta. A my już lekko "przepaleni"
uspokoiliśmy się.Wreszcie zajeżdżamy na dworzec, przed skrętem w
środku miasteczka auto się zatrzymało.... A tu mój kumpel z auta
wyskakuje! bo myślał że już wysiadamy! Brechatamy z tego do granic
możliwości!! Na dworcu rozjeżdżamy się do domów. Jadę autobusem z
jednym z naszej piątki. W autobusie czuje się już całkowite zje**ny,
schodzi ze mnie strasznie. Wchodzę do domu, grzecznie jem obiad
i udaje przed starą że wszystko OK (tym czasem mam oczka jak 5 zł).
Stara się nie kapła. Wchodzę włanczam komputer, zakładam słuchawki
i słucham muzy przez Winampa (Rammstein, hip-hop i takie tam) słuchanie
muzyki, jest jakieś inne, jakieś przyjemniejsze, lepiej słyszę dźwięki.
Nie wiem czemu ale słyszę przez słuchawki jak cd-rom pracuje. Wreszcie
postanawiam załączyć muzę i się przespać, gdyż jestem strasznie uszkodzony.
Wysyłam sms do kolesia z którym zaplanowałem waksy jak się czuje
a on mi odpisuje: "Jestem jak ziarnko z pustyni, suche spragnione
wody, małe i nikomu nie potrzebne - lubię to jest zajebiste", jest
godz. 16:30 a on dalej jest ubakany (zaczęliśmy palić przed 12).
Kładę się spać, po przebudzeniu (godz. 18:30) nie czuje się jeszcze
normalnie, ale już jest lepiej. Czuje że jeszcze jestem pod wpływem,
nawet teraz (jest już 21:40). Główka troszkę, nieznacznie boli (
tzn. tak pulsuje ). Czuje że jutro będę "na light'cie" a lubię to
uczucie złotej poświaty :-) przez cały następny dzień... To by było
na tyle, pominąłem wiele rzeczy ale musiałem bo za długo by to pisanie
trwało. Ja wiem osobiście ze trawa na wagary to najlepsza sprawa,
człowiek sie nie nudzi a na drugi dzień może iść zdrowy do szkoły(Choć
pewnie bedzie się lekko zawieszonym). Ja pale stosunkowo rzadko i
tak polecam każdemu, bo wtedy faza jest długa i bardzo przyjemna
. To mój pierwszy Trip Raport, mam nadzieje że się podoba. Proszę
o komentarze.
- 7302 odsłony